Językowo
Podobno nie potrafię czytać ze zrozumieniem. Prawda jest taka, że czytam ze zrozumieniem tylko to, co mnie interesuje: ciekawe artykuły, fajne książki i przepisy na ciasta. Moją ciekawość wzbudzają też opakowania produktów spożywczych i, oczywiście, kosmetyków.
Nie oceniaj po okładce
Doceniam kreatywność ludzi, którzy zajmują się marketingiem i reklamą. (Pamiętacie Mariolę o kocim spojrzeniu?) To oczywiste, że kiedy nazwa kremu jest zgrabna, a do tego pudełko, w którym jest zamknięty jest ładne, prawdopodobieństwo, że produkt się sprzeda jest większe. Wiele razy dałam się nabrać na opakowanie, a potem żałowałam, bo zawartość była do niczego.
Dla zboczeńców
Są producenci (Soap&Glory, the Balm), którzy robią opakowania nie tylko dla tych, którzy zauważają ładne pudełeczka, ale też dla tych, którzy lubią czytać i potrafią docenić dobry tekst. Takich producentów uwielbiam i kupię ich kosmetyki, bo jestem zboczeńcem językowym i mogę za językową kreatywność na opakowaniu szminki zapłacić.
Szkoda
Szkoda, ze polskie firmy kosmetyczne nie zatrudniają językoznawców. Biały Jeleń w ogóle mnie nie wzrusza, a tymczasem angielskie "butter the devil you know" wywołuje uśmiech na mojej twarzy za każdym razem kiedy sięgam po balsam do ciała.
Dajcie znać, jeżeli znacie ciekawie brzmiące nazwy polskich kosmetyków. Może czegoś nie doczytałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz