wtorek, 12 kwietnia 2016

Z piekarnika



Kilka lat temu odkryłam, że pieczenie może być bardzo relaksującym zajęciem. Zwłaszcza kiedy kończy się sukcesem. A sukces był prawie zawsze - wychodziły mi z prodiża przeróżne ciastowe cuda - pachnące i w 100% jadalne. Tak to się zaczęło i nie mija - ciasto musi być. I musi być upieczone w domu, bo tym sklepowym nie ufam (są wyjątki, oczywiście, ale gotowe ciasta kupuję tylko w wyjątkowych sytuacjach).

Za dużo

W związku z tym, że biznes kulinarny osiąga swoje maksimum, to w zakresie kuchni możliwe jest chyba wszystko i wszędzie. W telewizji sześciolatki serwują foie gras, na fejsie co druga fotka to zdjęcie talerza z zawartością, na YouTube foodbooki,  tu jakiś Street Food Festival, tam Restaurant Week - oszaleć można. Nagle wszyscy chcą jeść, smakować i dzielić się swoimi doświadczeniami z kuchni. Dużo tego, za dużo.

Nie...zwykła kuchnia

Nadmiar męczy, ale też jest niebezpieczny, bo można się w nim zagubić i przeoczyć to, co naprawdę fajne i wartościowe. Można obejść półkę z setką tytułów w Empiku i nie zauważyć Nie...zwykłej kuchni Kingi Paruzel, w której jest przepis na tak pyszny sernik, że można oszaleć. Z mascarpone, kawą i gorzką czekoladą (strona 288). Coś niesamowitego. A jak już się go zrobi, to wygląda jak na zdjęciu w tej właśnie książce (to się rzadko zdarza). Bardzo ciekawa lektura, nie tylko w kwestii deserów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz