Firanka
Fajnie jest mieć fajne rzęsy. Fajnie też jest mieć coś, co sprawia, że rzęsy są jeszcze fajniejsze.
A z tym nie jest łatwo. Najczęściej tusze do rzęs sklejają je i robi się efekt G na powiece. Albo się rozmazują i osypują i też jest do D. Ciężko jest trafić na tusz, który będzie się zachowywał poprawnie. Piękne firanki, które pokazują w kolorowych magazynach to najprawdopodobniej zasługa jakiegoś programu do upiększania urody.
Mnogość
Nie wiem ile opakowań tuszu do rzęs przerobiłam w moim życiu. Nie liczyłam, ale pamiętam te lepsze, czyli od Factora, L'oreal, Bourjois i może jeszcze coś dobrego kiedyś się przewinęło przez moje oczy. Wybieram raczej średnią półkę cenową, ponieważ wiem, że po 2, maksymalnie 3 miesiącach i tak trzeba będzie się pożegnać i kupić następne opakowanie, a poza tym, nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć w tzw. międzyczasie (przepraszam, przepraszam za to straszne słowo).
Dobre - lepsze
Przypadkowo weszłam w posiadanie próbki tuszu Estee Lauder Sumptuous Extreme i zastanawiam się nad kupnem wersji standardowej. Coś niesamowitego to mazidło robi z rzęsami. Nie wiem, czy to zasługa ogromnej szczoteczki, czy mazidła samego w sobie. W każdym razie, dzięki niemu moje rzęsy stają się ulepszoną wersją samych siebie. Ulepszenie robi wrażenie - rzęsy są dłuższe, grubsze, ale wyglądają bardzo naturalnie. Czerń trzyma się cały dzień, a za szkłami okularów przetrwała już kilka deszczy ze śniegiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz