środa, 11 listopada 2015

Za górami, za lasami

Francuskie wino pite we Francji w gronie przyjaciół  nie ma sobie równych. Niestety, rzadko mam okazję doświadczać takiego luksusu. Ostatni raz chyba w maju tego roku. Pamiętam, że pogoda w Bretanii była znośna, ser z bagietką pyszny jak zwykle (ile tego można zjeść!), no i to wino - takie prawdziwe w smaku.  

Powroty

Nie dam sobie wmówić, że byle co zamknięte w butelce i podpisane WINO nadaje się do picia. Jak człowiek raz spróbuje czegoś dobrego, to chce do tego wracać. A w Polsce nie jest łatwo wracać do francuskich win. Podejrzewam (uwaga - teoria spiskowa), że sprowadzamy głównie odpady z francuskich winnic i sprzedajemy je w takich cenach, że pusty śmiech biednego człowieka ogarnia. I dlatego trzeba być sprytnym ...

Na zdrowie



 
Sprytny człowiek zawsze znajdzie wyjście z sytuacji. Na przykład, dowie się od znajomych, którzy byli na wakacjach w Portugalii, że portugalskie zielone wino (vinho verde) jest warte uwagi.
Następnie, sprytny człowiek pchany ciekawością znajdzie ten trunek w popularnym dyskoncie (nie wiem, czy dyskont chce, żeby go nazywać dyskontem, ale co tam) i od czasu do czasu wypije sobie kieliszek bardzo dobrego, lekko musującego wina, które ma przystępną cenę i wielką moc poprawiania nastroju (to muszą być te bąbelki).
 
 
 

2 komentarze:

  1. No tak mnie nakręciłaś, że muszę je spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę polecam:-) dużo lepsze niż czerwone przeciętniaki.

      Usuń