niedziela, 27 września 2015

Kolorowo mi

Uwielbiam kolory na paznokciach. Niestety, ich malowanie to dla mnie jedna z bardziej stresujących czynności. Po pierwsze, moje paznokcie nie mają idealnego kształtu. Po drugie, trzęsą mi się ręce, no i w końcu przygotowanie tego wszystkiego, co jest potrzebne, a potem malowanie, poprawianie, czekanie, dmuchanie i strach, że czegoś się dotknie i cała praca pójdzie na marne. Nie lubię tego, ale jeżeli się postaram, to efekt końcowy może być bardzo przyjemny - i dla tego efektu czasami warto się zestresować (bez przesady, oczywiście).

Strategia przetrwania procesu




Żeby dobrze pomalować paznokcie potrzebuję odrobiny spokoju. Muszę się skupić, żeby nie pomalować sobie palców (!). Oprócz tego, zanim zacznę malować przygotowuję niezbędne koła ratunkowe, czyli zmywacz, różne patyczki i pędzelki, które można wykorzystać do poprawek (bo i tak pomaluję coś więcej niż zamierzam). Podstawą przetrwania są dla mnie  sprawdzone lakiery, baza i utwardzacz, dzięki któremu lakier zasycha szybciej (być może cierpię na jakiś rodzaj nadpobudliwości, ale nie jestem w stanie wysiedzieć 20 minut nie robiąc niczego, co nie mogłoby uszkodzić lakieru).

To, co lubię


Najbardziej lubię lakiery, które po nałożeniu jednej warstwy nie wymagają nakładania kolejnej. Niestety, takich jest niewiele (jedyny, który znam, to OH MY Gosh). Lubię też takie, które można nałożyć szybko i precyzyjnie jednocześnie, a do tego przetrwają na moich paznokciach trochę dłużej niż dobę lub dwie (nie, nie mam zmywarki do naczyń). Te, które pod tym względem sprawdzają się u mnie najlepiej to Bourjois LA LAQUE, RIMMEL Salon PRO, essie i OPI. Niestety, tańsze opcje zawsze mnie zawodziły i w końcu postanowiłam zainwestować w jakość, a nie ilość. Kolorów mam niewiele, ale każdemu z nich mogę ufać :-)